Blogia
unciudanotresarroyense

No Sign Up Free Online Wierzę w Ciebie

//

✯✯✯✯✯✯✯✯✯✯✯✯✯✯

STREAM

↟↟↟↟↟↟↟↟↟↟↟↟↟↟

 

 

 

  1. writer=Jon Gunn, Jon Erwin
  2. actor=Britt Robertson, K.J. Apa
  3. Country=USA
  4. Release Date=2020

Świetny film polecam wszystkim. 😁 Tylko weźcie chusteczki bardzo wzruszajacy. Ty Młody Socjalisto ty pedale pierdolony. Ciebie i Trupa wziąłbym i kurwa ukrzyżował jebany dziadu, wiesz? A potem was kurwa podpalił wy pierdolone pedały jebane w dupę, Boga się nie boita? Wy kurwy jebane. Podnosisz te dwukilogramowe kurwa gówna i myślisz, że taki kozak jesteś? Jakbym ci wypierdolił na brode to byś się ku wo zesrał. Bym cię technicznie zajebał ty szmato pierdolona. W Boga nie wierzysz? Jeden drugi kurwa Truposz pierdolony, Młody Socjalista, Popiełusznik kurwy pierdolone jebane cwele. Co jest kurwa pedały pierdolone? Bóg kazał wybaczać, tak, kazał być dobry ale jak takich chujów się ogląda to nawet Bóg się kurwa przewraca w niebie. Że On ma jeszcze taką cierpliwość i was kurwa do piekła żywcem nie wrzucił pedały jebane. I tak się za was pomodlę chociaż was kurwy bym zajebał. Zajebałbym was ale bym wam podał ręcznik żebyście wytarli te swoje brzydkie mordy z krwi. Tak was kurwy nienawidzę. Cwele pierdolone. Papieża wyzywacie a co on wam kurwa zrobił? Że głosił dobro? Że mówił dobre rzeczy? Że nawoływał do pokoju? To jest kurwa takie złe? Ty pierdolony pedale co dźwigasz te sztangi jebany ty kurwa Młody Socjalisto zajebany w dupę. Co ty kurwa dźwigasz i... Sam jesteś chuju polakiem. Co? Wyrzekniesz się polskości? Ni chuja! Jesteś pierdolonym polakiem, niestety. Dźwigasz te kurwa jakieś gówna i "hoh" ręczniki wielki kozak bym cię tak kurwo kopał jak kurczaka ty jebany cwelu. Ty Trup kurwa czy tam Trup Jana Pawła Drugiego co ty odpierdalasz ty pedale pierdolony. Bym cię kurwo spotkał to bym cię zajebał tymi rękoma ty jebańcu. Byś kurwa przepraszał, byś chuju... przepraszałbyś kurwa jakbym cię spotkał na ulicy ty pedale dwudziesto-kurwa- kilogramowy. Cwele obrażajcie Boga, obrażajcie Jezusa. OK, możecie przyjąć taką kurwa hipotezę, że nie ma Jezusa, nie ma Boga. W porządku. Ale kurwa jeżeli on jest. Jeżeli umrzecie, jeżeli On wam się przedstawi, pokaże wam co wy ty kurwa piszecie. I co wy mówicie? Posracie się kurwa. Posracie się kurwa obiecuję wam to! Dlatego ja mam to w dupie co wy se tu piszeta. Piszta se kurwa dalej. Mam to w piździe. Ja i tak wierzę w Boga, w Jezusa mam kurwa kochającą rodzinę, córkę. W chuju was mam! Pisać kurwa najgorsze głupoty. A wy tu mówicie o miłosierdziu, że i co ja mam nadstawić drugi policzek? Dupę wam mogę nadstawić żebyście oblizali pedały pierdolone. Co ja będę leżał, będziecie mnie kopać oczerniać moją wiarę kurwa? Co wy myślicie, że katole to są kurwa jakieś cioty? Pedały? Ja kurwa.. Ja i murzyna kocham i kurwa żółtka kocham i wszystkich, i żydów. Ja nie mówię, że ten jest taki, ten jest gorszy. Czy Polak czy Rumun czy Cygan. Jesteś człowiekiem to pomóż drugiemu człowiekowi chuju kurwa Młody Socjalisto śmiejesz się bo Polak ręcznik ukradł ty kurwo jebana? Jakbym miał trójkę dzieci na wykarmianie to ręcznik sprzedał za dwa złote na chleb to byś się kurwo śmiał ty chuju? Taki jesteś kozak pierdolony bo się śmiejesz z cudzego nieszczęścia? Jakby miał pieniądze to by nie kradł tych ręczników ty pierdolony pedale jebany. Brak mi słów kurwa na was cwele pierdolone. Popiełusznik jebany, Trup Jana Pawła, Młody Socjalista. Trup Jana Pawła teksty ma kurwa jebany. Przepisuje to chyba z google to wyszukujesz ty kurwa cioto pierdolona. A ten kurwa Młody Socjalista następny pedał pierdolony ja mówię kurwa, ja wierzę w Boga i wierzę w Jezusa i możecie ich wyzywać kurwa bluźnić Ja jeszcze bardziej się cieszę i współczuję kurwa. Współczuję waszych kurwa mózgów. Przepraszam raczej kurwa brak kurwa tych mózgów. Bo jeżeli ktoś nie wierzy to OK pierdole to. Jeżeli ty masz jakiegoś swojego Allaha kurwa Budde to ja nie wejdę na stronę do kogoś kto kurwa kocha Allaha czy Budde i nie będę mu wrzucał bo ty jesteś pojebany. Jeżeli ktoś wierzy w Jana Pawła Drugiego czy w Jezusa niech sobie wierzy niech mi nie wchodzi w drogę. Niech sobie wierzy. Ja też wierzę oczywiście w Jana Pawła Drugiego, że był dobrym człowiekiem i wierzę w Jezusa. Dlaczego kurwa ubliżasz takim ludziom na przykład ty pedale jebany Młody Socjalisto pierdolony albo ty Janie Pawle kurwa ty kurwa Trup Jana Pawła Drugiego ty jesteś kurwa trup duchowy ty pedale pierdolony a nie Trupie Jana Pawła Drugiego ty kurwa cwelu bo brak mi na Ciebie słów. Ja jestem katolikiem jestem chrześcijaninem z krwi i kości i ty możesz se kurwa krzyczeć na ulicy kurwa niszczyć zdejmować bo mnie to pierdoli. Ja nie jestem kurwa pedałem i nie lubię kurwa Radia Maryja i Ojca Rydzyka bo mnie to też wkurwia ale jeżeli byś mi wszedł z butami do domu i zdjął krzyż kurwa z mojego pokoju to bym cię kurwo zabił. Bo ja mówię jestem wierzący, nie jestem kurwa jakiś popierdolony kurwa katol, który nie wiem... Bo jestem katolikiem ale nie taki, że jak moher kurwa, że będzie pierdolił od rzeczy tylko ja znam swoją wiarę. Wiesz co to jest kurwa Ojciec Pio?

 

Widzę w telewizji: wszyscy na czarno idą, krzyczą, deszcz leje. "Czy to żałoba jakaś? - pomyślałam. - Aaa, to tylko kobiety". Machnęłam ręką i poszłam zmywać. Na wsiach nie wszyscy słyszeli o czarnym proteście. Kobiety zapewniają, że żadnej ciąży by nie usunęły. Ale nikomu swojej decyzji nie chcą narzucać. Proszą, by zabieganym kobietom z miasta przekazać wiadomość: zastanówcie się dwa razy, zanim podejmiecie decyzję. Jak nie dzieci, to co? Gmina Bodzechów, woj. świętokrzyskie Beata ma 28 lat, troje dzieci. Nie pracuje, zajmuje się dziećmi i domem. Beata: - Mąż wiadomości oglądał. Tak tylko w telewizor spojrzałam, bo wszystko nie poprane, nie pomyte. A tu wszyscy na czarno, idą, krzyczą, deszcz leje, a ludzie zawzięci. W życiu to ja generalnie poszłam za mężem. Wiedział, czego chce. Mówił, że rodziny, dzieci i domu. A ja chciałam dzieci mieć, nawet czworo. I pomyślałam: on pracę ma, na cementowni, przy maszynach. Wiadomo, zarobi. Jego mama blisko, siostra jego tu mieszka. W razie czego pomoc będzie. Potem sobie policzyłam: dom będzie po rodzicach, duży, jest działki kawałek. To się ułoży. Mnie nie ciągnęło do chłopaków. Ale dzieci zawsze chciałam. Mama opowiadała, że ledwo sama chodziłam, a już wózek z lalką chciałam pchać. Kobietę ciągnie do opieki. Nigdy nie byłam jakaś taka, no, urodziwa. Ani dobrych ocen nie miałam. Pieniędzy też nie miałam w domu. Nic nie umiałam. Tyle że ugotowałam. Mamie pomogłam. No normalna dziewczyna. Zwykła. Do czego ja bym była potrzebna? Na co komu? Co ja mogłam chcieć? Ojciec się zapił na śmierć. To ja ojca chyba szukałam. Nie dla siebie. Dla swoich dzieci. Chciałam dzieciom dać ojca. Tak dziś to widzę. Kim ja bym bez tych dzieci była? Nikim. Mnie by nie było. Gdyby nie dzieci, nie miałabym po co żyć. Nigdy nie pomyślałam o aborcji. Jak te kobiety szły, to ja się zastanawiałam: na co im to życie? Czego one chcą, dorosłe kobiety, jak nie dzieci, to co? Co one w życiu robią? Jak facetowi się odwidzi i do innej pójdzie, to co one zrobią? Same zostaną. To dopiero tragedia. Mnie samej by się tak przykrzyło, że nie chciałabym żyć. Jak czasem sama w domu pobędę, to już mi się płakać chce. Nie wiem czemu. Jak dzieci są, to się nie ma czasu na takie tam. Gdyby mi ktoś zrobił krzywdę, znaczy zgwałcił, tobym urodziła. Każdego trzeba kochać. Mnie ojciec nie kochał, nie pamiętam, żeby kiedykolwiek trzeźwy był. Pasem dostałam nie raz. On by pewnie wolał, żeby mnie na świecie nie było. Nieraz krzyczał, że my - ja z bratem - za przeproszeniem, "mamy wypierdalać", bo nikt nas nie chciał. Albo mówił do mnie: "I na co się toto urodziło? ". No i ja bym miała być taka? Ja powiem jak kobieta do kobiety: chłop każdy sobie pójdzie. Tak się wydaje, że oni kochają. Ale oni kochają tylko przed. Jak już dostaną, co chcieli - wie pani, o co mi chodzi - to każdy by poszedł w swoją stronę. Rację mam? A dziecko się nie odwróci od matki. Każdy się odwróci, ale dziecko od matki nigdy. Gdyby dziecko było chore, urodziłabym. Gdyby miało żyć tylko chwilę, też bym urodziła. Natura sama zrobi swoje. Ale zabijać, bo jest chore? Przecież ciągle lekarze wymyślają nowe leki. I gdyby trzeba było, tobym przy łóżku siedziała. A jakby cierpiało? Miałoby rodzeństwo, które by je kochało. I matkę, która by się go nie wyrzekła. Gdyby miało Downa, to też przecież człowiek. Inny, ale człowiek. Ja bym urodziła. Ale nikogo innego bym nie zmuszała. Gdyby było ryzyko, że sama umrę? No to chyba nie zdarza się często? Nie umiem sobie tego wyobrazić. Gmina Opatów, woj. świętokrzyskie Magda ma 23 lata i dwoje dzieci. Nie pracuje, czasem dorabia sezonowo, zbierając owoce. Chce iść do pracy, gdy odchowa półtoraroczną Monikę. Paweł, jej mąż, złota rączka, tanio naprawia samochody i skutery. Magda: - Nie myślałam o dzieciach. Ani o seksie. Ale że mi się chłopak spodobał, to poszłam z nim do łóżka. Chciałam, żeby mu się ze mną podobało. Chciałam mieć chłopaka takiego, co samochodem mnie zawiezie a to na zakupy, a to na dyskotekę, a to na wakacje. Czy ja byłam zakochana, to nie umiem powiedzieć. Co ja w głowie miałam? Nie pamiętam. Ani mi w głowie nauka była, ani nic. Wiadomo, że każda dziewczyna by chciała ślubu, a potem rodzinę założyć. Nie wierzę, że nie. Każda jedna feministka też chce. Tylko może tak wychowana, że się nie przyzna. Może się wstydzi. Może myśli, że lepsza jest. Jak zaszłam w ciążę i miał urodzić się Kubuś, to miałam 19 lat. Mamie mówiłam, że wcześnie. A ona: "Wcześnie? Ja już w twoim wieku dwójkę miałam". Mówię mamie: "A może by tak zrobić, żeby tego dziecka nie było. Bo chciałam za granicę na stałe jechać do pracy, do Anglii". Jak mnie mama w łeb walnęła ręką, to aż się o ścianę oparłam. "Gdzie będziesz dziecko wozić - zapytała. - Trzeba było nóg nie rozkładać". Aż tak mi powiedziała. Mnie się chciało latać to tu, to tam, ja chciałam, żeby jeszcze być córunią. U nas się mówi: "ciekać". Tak mi mama mówiła: "Ciekać ci się chce? Ja ci zaraz z głowy wybiję głupoty". Mnie się wydawało, że to taka kara - ta ciąża - za to, że ja niegrzeczna byłam. Nie chciałam pomagać przy świętach ani grobów czyścić. Wszystko mnie nudziło. Co mnie interesowało? Lubiłam ze zwierzętami być, wszystkie bym głaskała i brała na ręce. Ale ani z tego zawód, ani nic. Jak już brzuch było trochę widać, to ciotki się zeszły i mówiły, że ja już dziewczynka nie jestem, jak kiecę zadzieram. Patrzyły na mnie już inaczej. Już gotowanie mnie czekało, już sprzątanie, już nie było, że się można powłóczyć. Jak zaszłam w ciążę, to mnie już nikt po głowie nie pogłaskał. Ja już nie byłam mała Madzia. Dopóki Kubusia nie urodziłam, to byłam takie nie wiadomo co. Ani szkoły nie skończyłam, do matury w liceum nie dociągnęłam. Nie miałam planu. Pustka w głowie. Nawet nie pamiętam, kim ja wtedy byłam i o czym myślałam. Paweł, ty pamiętasz, jaka ja wtedy byłam? Z pokoju słychać męski głos. Paweł: - No jaka? Taka sama. Mówiłaś, że dzieci chcesz. Magda: - Ja mówiłam, że dzieci chcę? Paweł: - No a jak? Magda: - Może tak mówiłam. Jak się Kubuś urodził, to zmądrzałam. Już byle gdzie nie biegłam. Już tak syna pokochałam, że mi nikt nie był potrzebny. Już się nie przejmowałam kłótniami z mamą, już o Pawła taka zazdrosna nie byłam. Zaraz potem drugiego synka pod sercem nosiłam. Ale poroniłam. Naprawdę nie wiem. Broń Boże nie popalałam. Ani nic. Mama mi powiedziała, że też poroniła jak ja. Może to rodzinne. Bałam się, że już w kolejną ciążę nie zajdę przez to. A chciałam, nie powiem. A potem znowu zaszłam w ciążę. Mnie wtedy znowu nikt nie obchodził, tylko ta córeczka. Bo to cały sens mojego życia. Nie wstydzę się tego powiedzieć. Niech się ze mnie miastowe śmieją. Paweł wchodzi do pokoju: - Będą chciały te w mieście dzieci mieć, to się ockną tak późno, że już nie będą mogły. A jak się nie wie, co się chce, bo człowiek młody i głupi, to trzeba zobaczyć, jak inni żyją. Magda: - Dopóki się dziecka nie urodzi, to samej jest się dzieckiem. Każda jedna, co chce usunąć, to tak jakby chciała jeszcze małą dziewczynką być. A tak się nie da. Więc ja tobym radziła rodzić, bo jak się usunie, to nie wiadomo, czy się będzie potem mogło znowu zajść. No i przede wszystkim: ile tak można ciekać w życiu? Paweł: - Nie chcesz mieć dzieci? A ty skąd się wzięłaś? Ciebie ktoś urodził przecież, nie? No to na logikę to weź. Tak już jest. Magda: - Gdyby nie mogło mówić, w łóżku tylko leżało? Może jestem zacofana, ale mnie się w głowie nie mieści zabijać dzieci. Wiadomo, że bałabym się, że my tu rady nie damy, że tyle tysięcy by trzeba wydać, a to na leki, a to na maszyny podtrzymujące życie. Skąd by na to brać? Nie wiem. Jak o tym myślę, to mi przykro, ale mimo wszystko ja usunięcia dziecka bym nie zniosła. Może jestem samolubna, ale nie dałabym rady. Paweł: - Wszystkie dzieci się kocha. Zarobiłbym, pożyczył, wyjechał za granicę, ale bym nie dał zabić potomka. Nawet Downa. Magda: - Że w mieście trudniej, w jakiej wynajętej kawalerce, bez rodziny, pieniędzy? Zawsze gdzieś jest jakaś rodzina, zawsze można się przeprowadzić. Po prostu jak masz dziecko, to już nie ma, co ty wolisz. Dzieci są najważniejsze, a nie to, że chce się w mieście mieszkać. Zawsze jakieś wyjście jest. Czy innym kobietom bym aborcji zakazała? Ja nie jestem taka mądra, żeby komukolwiek czegoś zakazywać. Terlikowski? Nie znam. Marsz esesmanek? Nie, no to przesada. Gmina Zawichost, woj. świętokrzyskie Agnieszka ma 21 lat. Mieszka na wsi, u rodziców, w małym pokoiku ze swoim synkiem. Rodzice pomagają. Zajmują się chłopcem, wspierają finansowo. Agnieszka: - Wszyscy o tym wiedzą, wszyscy plotkują, choć to już cztery lata. Ojcem Michałka jest mój kuzyn. Nie chcę o tym rozmawiać za dużo. Zresztą wystarczy, że wyjedziesz na wieś i powiesz, że u mnie byłaś. Od razu wszystkiego się dowiesz. Michaś ma dziś cztery lata. Nawet się nie interesowałam, czy go usunąć, czy nie. Co on winny? Wszystko to się stało przez alkohol. Ja byłam młoda i też wstawiona. Byliśmy u nas pod sklepem, a potem na dyskotece. Miałam 17 lat, a kuzyn 28. Ciągnęło nas do siebie. Jeszcze do domu nie wróciłam w nocy, a już wszyscy wiedzieli, co się stało między nami. Nakrzyczeli na Marka, że to gwałt. Ja tego tak nie nazywam, bo może i młoda byłam, ale on mi się podobał. Nie wiem już sama, co jest prawdą, a co nie. Najgorsze, że kuzyn wyjechał za pracą i nas zostawił. To było większe zło niż ta ciąża. Ani się do nas nie odzywa, ani nie przysyła pieniędzy. Jego rodzina Michasia nie uznała. Nawet na niego nie patrzą, jak się mijamy na ulicy. Kuzyn chciał, żebym usunęła, powiedział, że zabierze mnie do miasta i zapłaci za zabieg. Bo to przypadek, pijany był i żałuje. A ja jeszcze myślałam, że będziemy razem. Aż tu nagle sama zostałam z dzieckiem. Mieszkam z mamą i z tatą. Dzięki nim skończyłam szkołę, zdałam maturę, a teraz pracuję w sklepie. Ale wtedy nie było człowieka, który by mi nie mówił, żebym usunęła. Był moment, kiedy codziennie namawiali mnie mama, tata i siostra. Ale ja wiedziałam, że to by było złe. Wierzyłam w Boga i nie chciałam mieć grzechu. Pomyślałam, że Bóg mi pomoże. Że na pewno jest jakiś większy sens niż tylko to, co sami widzimy. I nigdy nie żałowałam. Ale jak dziecko miałoby umrzeć po porodzie, to sama nie wiem, jaką decyzję bym podjęła. Gdyby ciąża zagrażała mojemu życiu, może zdecydowałabym się na aborcję. Ale nie wiem, kto powinien o tym wszystkim decydować. Nie jestem pewna, czy kobieta sama podejmie odpowiednią decyzję. Dobrze, że aborcję trudno zrobić, że schodzą się komisje, że jest czas, żeby się zastanowić. Bo jakby można zrobić tak od ręki, to w emocjach każdy by poszedł usunąć od razu. Kiedy ma się problem, każdy od razu chciałby ten problem usunąć. Myślę, że nawet kobiety zgwałcone, porzucone, młode powinny urodzić. Nie dlatego, że ja im życzę źle, ale właśnie dlatego, że życzę dobrze. Jeśli urodzisz dziecko, nawet w trudnych okolicznościach, i wytrwasz ten najgorszy moment, potem będziesz szczęśliwsza. A jak usuniesz, może na chwilę będziesz szczęśliwa, ale potem będziesz nieszczęśliwa do końca życia. Każdy coś myśli i każdy coś czuje. Ale z czasem człowiek czuje inaczej i co innego myśli. Wieś pod Sandomierzem Kasia i Darek, rodzice trzyletniej Elizy, mieszkają w podsandomierskiej wsi. Ale spotykamy się w Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie przyjeżdżają co miesiąc na kontrolę. Eliza cierpi na niewydolność nerek spowodowaną wadą wrodzoną układu moczowego. Kasia ma 27 lat, poświęca się całkowicie opiece nad chorą córką. Kasia: - Eliza zachorowała, kiedy miała dwa lata. Najpierw zastanawiałam się, co zrobiłam źle. Czy czegoś nie zauważyłam w odpowiednim momencie? Czy to moja wina, że jej układ moczowy nie wykształcił się odpowiednio? Kiedy dowiedzieliśmy się, że trzeba jechać do Warszawy na badania, zamarłam. Zrezygnowałam z pracy, miałam swój sklep 1001 Drobiazgów. Przejęła go szwagierka z mężem. Inaczej musiałabym zamknąć. A tak oni mogą sobie zarobić i mnie skapnie kilka złotych miesięcznie. Darek jeździ w Sandomierzu jako kierowca w dużym sklepie z hydrauliką i budowlanką. Dorabia na taksówce wieczorami. Ja już nie marzę o tym, żeby Lizka była zdrowa, ale żeby jak najdłużej mogła żyć bez dializ. Jestem przeciwko aborcji, zawsze byłam. To, że Lizka jest chora, nie znaczy, że powinna nie żyć! Ale kiedy na oddziale spotykam mamy, które czekają z dzieckiem na przeszczep, to czasem mówią: "Co to było wszystko warte? Czy nie lepiej, żeby się dziecko w ogóle nie rodziło, niżby miało tak cierpieć? ". Nic nie mówię. Ale kiedy patrzę na te dzieci, to żal serce ściska. Chwilami myślę, że tak, może i lepiej, żeby ich nie było. Ale potem tak sobie siedzę w kaplicy i myślę, że nie da się świata oczyścić z cierpienia. Cieszę się, że nie wiedziałam o chorobie Elizki, kiedy była jeszcze w brzuchu, bo może bym chciała podjąć pochopną decyzję. Może bym chciała usunąć ciążę ze strachu. Małżeństwo? Z mężem cierpimy razem. Cieszymy się razem. Jesteśmy bliżej niż kiedykolwiek wcześniej. Darek: - Ja? Nigdy bym nie wymagał od żony, żeby usunęła. Facet nie powinien się wypowiadać na te tematy. Wolałbym, żeby kobiety nie usuwały ciąż. Ale nikogo nie oceniam. Niech każda para robi, co chce. Bo kiedy dziecko jest chore, nie ma słusznego wyjścia. Wszystko jest tylko minimalizowaniem cierpienia dziecka, minimalizowaniem błędnych decyzji. Kasia: - Mieszkamy na wsi, jeśli Elizka będzie miała dializy, a niestety tak może się stać w niedługim czasie, to nie wiem, jak damy radę. Co, jeśli będzie padał śnieg, zepsuje się samochód? I nie będziemy mogli jej dowieźć na dializy? Aż boję się o tym myśleć. A o takich historiach na oddziale słucham prawie codziennie. Kuleje wsparcie państwa, głównie finansowe. Jakieś śmieszne dodatki, kilkadziesiąt złotych - co to jest? Przydałyby się pieniądze, rehabilitacja, pomoc miejscowych pielęgniarek. Kiedy człowiek zostaje sam z chorym dzieckiem, myśli o najgorszym. Kiedy codziennie budzisz się z lękiem, czy z twoim dzieckiem nie jest gorzej, to obecność pielęgniarki środowiskowej czy lekarza, choćby miejscowego lekarza domowego, byłaby dla nas wielkim wsparciem. Człowiek czuje ulgę, gdy ktokolwiek chce na dziecko spojrzeć, sprawdzić, czy nic groźnego się nie dzieje. Czy innym kobietom kazałabym rodzić chore dzieci? Po tym, co tu widzę, nie śmiem nic mówić. Wierzę matkom chorych dzieci. Ufam im. Czasem się śmiejemy z dziewczynami na oddziale, że my powinnyśmy zostać prezydentami czy jakimiś innymi przywódcami, tak wszystko o życiu wiemy. Gmina Sokółka, woj. podlaskie Patrycja ma 29 lat i pięcioro dzieci. Mieszka w starym domu, który wynajmuje dla niej gmina. We wsi ludzie mówią, że dzieci chodzą głodne, brudne, z niezmienionymi pieluchami. A nawet, że dzieci powinni jej zabrać, a ją wysterylizować. Patrycja nie wpuszcza mnie do domu, rozmawiamy w progu. Patrycja: - Chcą mi je zabrać. Myślisz, że ja nie wiem, że na mnie donoszą do opieki społecznej? Ja nie piję. Leki biorę na padaczkę. Żaden chłop nie chciał zostać ze mną i z dziećmi. Takie są chłopy. Moją mamę ojciec też zostawił, nie dała rady i zabrali mnie i siostry do domu dziecka. Ja sobie obiecałam, że choćby nie wiem co, to moich nie zabiorą. Choćbym się tu miała z nimi spalić! Nie mam, jak pracować - bo kto się dziećmi zajmie? Ja nikogo nie mam. Żadnej rodziny. Wszyscy tu o mnie gadają, ale inni mają kogoś do pomocy przy dzieciach, mamę, teściową, koleżanki, sąsiadki. A ja jestem sama. Ale moje dzieci chodzą czyste. Zdrowe. Prawie przy każdym dziecku mi aborcję proponowali. Sami lekarze mi mówili, że da się to załatwić. Panie w opiece i nawet jakiejś obce kobiety, które znam tylko z widzenia, a nawet wierzące takie babki, co w kościele w pierwszych ławkach siedzą, na "dzień dobry" mówiły mi, żebym usunęła. Że mi będzie łatwiej. Bo takie jak ja to mają usuwać, a bogate mają rodzić. Tacy ci katolicy są wszyscy do Pana Boga, dopóki biedna kobieta nie ma pięciorga dzieci. Wtedy toby sami wyskrobali. Ale ja wtedy od razu w płacz: jak to dzieci zabijać? To ich wina, że ojcowie poszli w pizdu? Ja nikogo nie mam, tyle tylko co te dzieci. Nawet matka, jak wyszłyśmy z domu dziecka, to nas widzieć nie chciała. "Życie zmarnowane przez was" - mówiła. Sebastianek! Chodź, się pani pokaż. W drzwiach stoi umorusany kilkuletni chłopiec z plastikowym pociągiem w ręce. Za nim po starej wygiętej podłodze raczkuje uśmiechnięta Olga. Dwoje dzieci jest w przedszkolu, najstarszy chłopiec w szkole. Patrycja: - Mamy takiego grzyba na ścianie, że nie chcę nikomu pokazywać. Nie wiem, co z nim zrobić. Nie wpuszczam, bo boję się, że za chwilę przyjdą i zabiorą dzieci. A ten grzyb był, jak już tu przyszłam. Skromnie u nas. Tak teraz ludzie myślą, że musisz mieć pieniądze na dziecko. A jak nie masz, to co, usunąć? Mnie się to nie mieści w głowie. Czy ja jestem jakaś gorsza, bo nie stać mnie na nowe zabawki? Czy ja jestem gorsza matka? Czasem do mnie nawet ktoś powie w sklepie, że takie jak ja to powinno się podwiązać, bo robią dzieci jak pcheł. Ile razy ja z płaczem wychodzę z tego sklepu. Czarny protest? Nie słyszałam. Żeby nie było całkowitego zakazu aborcji? Ja bym nie usunęła. Ale niech każdy robi, co mu się podoba. Chociaż może gdyby nie można byłoby robić aborcji, to ja bym nie słyszała, że jestem kurwa. Tylko bym była wtedy normalna matka. Bo mówią, że ja nieodpowiedzialna jestem. Nawet w opiece tak gadają, że nieodpowiedzialna matka, jak tak jedno za drugim rodzi. No a taka, co zachodzi i usuwa, to jest odpowiedzialna? Gdyby okazało się, że dziecko będzie chore, a ja nie będę mogła mu pomóc? To chyba jedyna sytuacja, że pomyślałabym o aborcji. Żeby nie cierpiało, wolałabym. Ja ledwo szczepienia znoszę, jak moje dziecko płacze, nie mogę tego wytrzymać. A co dopiero, gdyby było chore. Dlatego te kobiety wyszły na ulicę? Żeby chore dzieci nie musiały się rodzić i cierpieć? To miały rację. Niech one tu do nas, na Podlasie, przyjadą porządki robić w głowach. Mała wieś pod Rzeszowem Ela, 65 lat, ma córkę, syna i dwoje wnuków. Ani syn, ani córka nigdy nie rozmawiali z nią o aborcji. Ela: - Pamiętam czasy, kiedy aborcja była legalna. I z pewnością nadużywana. Moje koleżanki robiły, nikt o tym specjalnie nie dyskutował. A ginekolog mi opowiadał, że kobiety traktowały ją jak późną antykoncepcję. Takie z głębokich wsi, nieświadome, robiły te aborcje bez zastanowienia. Nie chciałabym, żeby te czasy wróciły. Tak jak jest teraz, jest dobrze. A każdy, jeśli już koniecznie chce, znajdzie sposób na usunięcie ciąży. Nie powinno być kar za zrobienie aborcji. Ci, co chcą absolutnego zakazu, poszaleli. Ale ci, co chcą, żeby można było jak kiedyś dziecko usunąć jak migdałki, też nie mają racji. Ja nikomu nie zabraniam, nikogo nie oceniam. Sama nie urodziłabym chorego dziecka. Nie zdecydowałabym się na poród, gdyby zagrażał mojemu życiu albo zdrowiu. Nie kazałabym nikomu rodzić na siłę i spuszczę zasłonę milczenia, kiedy ktoś chce ciążę usunąć, bo po prostu nie chce mieć dzieci. Widziałam w życiu dzieci zaniedbane, bo pracowałam wiele lat w opiece społecznej. Patrząc na nasze klientki, co ledwo miały na bilet, a przychodziły z gromadką dzieci, oceniałam je ostro. Myślałam: kolejne nieszczęścia chodzą po świecie, w nędzy mieszkają, lepiej, żeby cię matka nie urodziła. Ale dziś wiem, że nie mnie oceniać ludzi, nie mnie mierzyć macierzyństwo innych kobiet. A państwo niech łapy trzyma gdzie indziej, niech da lepiej pieniądze na pomoc. Niech przymyka oko na czarny rynek aborcyjny. Niech każdy robi, co chce, i rozstrzyga we własnym sumieniu. Pióra Ewy Kalety źródło:.

When I was high School my favorite song ever his story in real life same as what happened singer Danny Gokey I was listening in high school year ( I Still Believe & Tell You Heart To Beat Again.

Free online wierz c4 99 w ciebie reaction

Free online wierz c4 99 w ciebie mp. What a beautiful way to honor Melissa 😌🎚💕. Wczoraj oglądałem film w kinie. Bardzo emocjonujący. Łzy same cisną się na oczy. Dawno nie widziałem takiego filmu. Free Movie Wierzę w. I still believe in LOVE. Free online wierz c4 99 w ciebie lyrics. I wanna watch this. I'm crying already 😭. Free online wierz c4 99 w ciebie karaoke. Czy tylko ja rycze na zwiastunie. Wierzę w ciebie full movie part 1 [ What Kind] Wierzę w Ciebie Whom Wierzę w Ciebie Online HBO 2018: 2018 #1 Preview (HBO. Dla Colea będzie oglądane. Ohayo, Mój anima paribus na dzień 23 listopada: I’D GOTTA FREAK MNOVA! A tak ogółem, popkultura serwowana nam przez drogę dożylną, ma lepsze afekty demoniczne w stosunku do percepcji bytu makromolekularnego - jaki ma w per se człowiek. Policja w Wschodnim Brabant: ”Rond 12. 15 uur was er een explosie bij een bedrijf aan de Huygensweg in #Veghel. Vermoedelijk ontstaan door werkzaamheden aan de gasleidingen. Traumaheli ter plaatse voor twee ernstig gewonden. Beiden naar ziekenhuis. Brandweer herstelt de veiligheid in fors beschadigd pand. ” Dwie osoby zostały poważnie ranne po eksplozji w budynku gospodarczym w Veghel, region Wschodni Brabant w Holandii. Ponoć pod ciśnieniem 4100 mPh rozerwana została między szczelinami instalacja propan-butan w terenie centrum sterowania kanalizacją. Ale w takim tempie mogłoby rozerwać cały budynek, to gorzej już 1200 mPh na cały 1dm 3, co w tę defraktację wierzę. Wiem, już rozumiem że takie butle się chowa pod powierzchnią. ■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■ Tragedia nad Stawami Wiktorii w Ugandzie. The Independent OG / AFP: ”Twenty-two people have died and more than 60 are feared drowned after a pleasure boat sank on Lake Victoria, Ugandan police said Sunday. The vessel carrying close to a hundred revellers sank during bad weather on Saturday in the latest deadly incident to affect passenger boats on Africa’s largest lake. “Twenty-two bodies have been recovered and 26 people rescued, ” said Asuman Mugenyi, director of operations for the Uganda police. “According to one of the survivors there were more than 90 people on board. ” The boat, on which party-goers were drinking, dancing and listening to music, sank a short distance from the shore off Mutima in Mukono District, close to the capital Kampala. Mugenyi said overloading and bad weather were likely to blame. “We expect (the number of passengers) is beyond the capacity of the boat. It was overloaded and unfortunately people were drunk, ” Mugenyi said. “We suspect the mechanical condition of the boat and the weather contributed to the sinking. ” “A big storm hit, ” said local government official Richard Kikongo. “It can be fine on land but bad weather on the lake. ” A to nie była tylko jurta, tylko nadużycie (unpermiti) alkoholowe. Ilość pozostawionych na brzegu wyspy Mutima kapotków i klapek - mówi samo o sobie. Requiescat in moritamus et lumia, et corde. Amen. ■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■ Pyszne ceny drifty na stock'u nad parkingu pod blokiem, kto nie idzie przodem ziomek ten idzie bokiem Nie. To nie kolejny bonus track z płyty Ganja Mafia. To tylko kolejny utwór Staszczyka. Poinformowani: ”Pracownicy jednego z mazowieckich sklepów odkryli, że dostawa bananów zawiera podejrzaną zawartość. Szybko zorientowano się, że podobna sprawa dotyczy również innych sklepów w trzech województwach. Podczas rozładunku towarów pracownicy zauważyli, że na dnie kartonu znajduje się dziwny biały proszek, który okazał się być kokainą, której waga wyniosła aż 9 kilogramów. Szybko wezwano policję, która natychmiast podjęła się dalszych czynności dochodzeniowych. Do tej pory ustalono, że towar importowy pochodził z Ekwadoru, jednak jest zbyt wcześnie, by przypuszczać, że narkotyki zostały załadowane właśnie w tym kraju. Policja ma zamiar ustalić całą trasę, jaką przebyła dostawa. Jak się okazuje podobna sprawa dotyczy również innych sklepów na Mazowszu, Dolnym Śląsku i w Łódzkiem, w których także znaleziono narkotyki. Pracownicy sklepów będą musieli zostać przesłuchani. Łącznie może to być ponad 100 kilogramów narkotyków. Wiadomo, iż chodzi o "sklepy jednej z popularnych sieci", jednak policja z uwagi na dobro śledztwa nie zdradza więcej informacji. Ponad tydzień temu bardzo podobna sytuacja zdarzyła się w Nowej Zelandii, w kontenerach z bananami próbowano przemycić aż 190 kilogramów narkotyków. ” Białopodlaska Bławatka miała problem z dostarczeniem pod wskazany adres czystego metylanu. Każdemu po jednym kiściu dla Los Caballeros, z piffem czy bez. Może lepiej odstawić było do dojrzewania, aby wyrosło? Zbyt dochodowy dla Emperii, jeszcze dla meksykanoukraińców. ■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■ W kantonie Solothurn doszło do pożaru blokowiska trzypiętrowego. Policja Kantonalna w Solothurn: ”Aus noch unbekannten Gründen ist in einem Mehrfamilienhaus in Solothurn in der Nacht auf Montag, 26. Novemer 2018, ein Brand entstanden. Ein Hausbewohner bemerkte gegen 2. 10 Uhr Rauch im Treppenhaus und hat die Alarmzentrale informiert. Umgehend wurde ein Grossaufgebot ausgelöst. In dem Gebäude befanden sich über 20 Personen, die grösstenteils mit Hilfe der Feuerwehr aus dem Haus gebracht wurden. Für insgesamt sechs Personen, darunter auch Kinder, kam jede Hilfe zu spät; sie sind vor Ort verstorben. Noch während der Löscharbeiten wurde auch das Nachbarhaus vorsorglich evakuiert. Dessen Bewohner konnten noch in der Nacht wieder zurück in ihre Wohnungen. ” Pożar został ugaszony w granicach godz. 2-8:30, zginęło wtedy od sześciu do ośmiu osób. Nie wiadomo, czy przyczyną pw. był niestabilny system termoizolacji grzewczej, albo celowe podpalenie. Jednak służby tego nie wykluczają. To jak przyczyna pomiędzy byciem weebem, a sungazem. ■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■ Motocykliści z Ubu przyjechali do Benue w Nigerii. DailyPost: ”At least, 13 suspected members of a cult group, were Saturday night, reportedly hacked to death during a major fracas with youths of Lessel community in Ushongo Local Government Area of Benue State. It was gathered that the clash, which lasted over two hours, also left several persons with serious injuries. An eyewitness told newsmen that the crisis started when members of a cult, who were in the town for a meeting, attacked and killed a commercial motorbike operator, whose motorbike they had attempted to snatch. According to the eyewitness, “The group had come to Lessel town in their numbers on Saturday night for what we gathered was their annual convention. “They ran into the okadaman, who they engaged to convey some of them to a guest house in Lessel, venue of the meeting where some of them also put up. “On completing the assignment of conveying them to their destination, the cult members demanded the key of the motorbike, but the rider refused to surrender his bike to them. “They descended on him and killed him instantly. But the news of the murder filtered into town and the youths in Lessel mobilised and stormed the guest house with dangerous weapons. “A bloody fight ensued, some of the cult members were hacked to death, while others captured alive led the youths to where other members of the cult were hiding. “They were all rounded up by the youths. It took the intervention of the Police, who stormed the area, to stop the killing of more cultists, most of whom had been beaten to a pulp by the youths. ” o dat murder boi To raczej byli nożownicy, albo gangsterzy z plemienia gallo-kuszyckiego dokonujący tego ataku. Potwierdza się śmierć od 9 do 11 osób. Ale że manewr ukośny delta-15 Tygrajskiego Frontu Wyzwoleńczego zastosowali przemykając się na pół gwizdka przez równiny? Mengistu musiał chybać się po trumnie, tak że wieko od niej otworzył. ■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■ Smutek dla wszystkich fanów milenijnych animacji dwu- i trój- wymiarowych. Zmarł Stephen Hillenburg, urodzony 21 sierpnia 1961 r. w Fort Sill, północnej Oklahomie, USA. Biolog morski, ihtiolog, a zarazem animator - przez lata związany z Nickelodeon Studios. Studiował on na Stanowym Uniwersytecie Humboldta w Arcanie, Kalifornii - gatunkowość i biocenozę oceaniczną do 1984 r. Od 1985 do 1988 r. odbywał on praktyki w Orange County Ocean Institute w Dana Point, tamże. Animacją zainteresował się podczas nauk w college’u, w Kalifornii, jego domu realizował on naukę na Uniwersytecie Sztuk w Valencii. Tam powstały drafty, pierwszej popularnej kreskówki (zwłaszcza w świecie memów) o celulozowym ukwiale morskim, jakim był sam Sponge Bob Kanciastoporty. Tak pisała w 1999 r. - roku debiutu kreskówki - amerykańska edycja Newsweeka: To be clear, SpongeBob isn't the kind of sponge you use to wash dishes. "That's a cellulose sponge, " Hillenburg says. "Sponges are a colonial animal, which basically means they're a bunch of cells who work together in order to survive. " Do they have a brain or a heart? "No, " he says, patiently. "They have no nervous system. The behavior is, they sit and siphon water. " Fortunately for us, SpongeBob's got a little more going on. He has cool pals: Patrick Star and Sandy, the surfing squirrel. SpongeBob is a creative, enterprising young sponge, and kids will learn a lot from his failures and foibles. But the best thing about the show is how Hillenburg's passion for the sea comes shining through. ” Miał zawsze w życiu, jedno, rozsądne motto: Washington Post, 15 paź 2001 r. : ”Chcieliśmy stworzyć kreskówkę, która śmieszy. Zawsze uważałem w ten sposób to przesłanie, które niosłem na końcu każdego odcinka: “Traktuj osoby, tak samo jak oni oczekują od ciebie żeby oni byli traktowani. ” Innym - dosyć zbieżnym, sprzężonym (? ) łącznikiem - jest zbiór tych wszystkich historii - wziętych z mojego doświadczenia - które razem z moimi dziećmi, często zbieraliśmy i często poddawaliśmy je retrospekcji. To samo dzieje się wtedy, kiedy nauczysz dziecko jakiegoś brzydkiego słowa, a ono nie wie, co (tenże - p. w. ) samo w sobie naprawdę znaczy. ” Kierownictwo Nickelodeon Animation Studios odniosło się do śmierci - jego - najdroższego kolegi: ”A phenomenally talented creator, coworker, and friend. It was truly an honor, Steve. ” Nie wiemy jednak, jak dalej potoczą się losy Patryka, Skalmara, Pana Kraba i innych, gdy ich ojciec sukcesu odszedł w opinii kultowości. Niech czuwa w pokoju. ■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■ W prowincji Hebei, w mieście Zhangjjakou, ChRL doszło do wybuchu ciężarówki z 3’-acetylenem. Xinhua: ”SHIJIAZHUANG, Nov. 28 (Xinhua) -- The death toll from a chemical truck explosion in north China's Hebei Province has climbed to 23 after another body was found during the rescue work, local authorities said. A truck carrying combustible chemicals exploded in Qiaodong District in the city of Zhangjiakou at around 0:40 a. m. early Wednesday morning, causing a series of blasts of nearby vehicles. Another 22 were injured after the blasts, according to the city's fire department. The Ministry of Emergency Management has sent a work team to the site to guide rescue work, while the local government is verifying the identities of the victims. The injured have been sent to local hospitals for treatment. According to a preliminary investigation, the truck carrying acetylene exploded when entering the Haipo'er New Energy Technology Co., Ltd., near Hebei Shenghua Chemical Industry, a big chemical enterprise. The blast ignited 38 trucks and 12 cars nearby. The blasts and fire also damaged a high-voltage power line, leading to a power outage at four communication base stations and several companies including Haipo'er New Energy Technology. Rescue work and further investigation are underway. ” Wśród ciężko poszkodowanych byli pracownicy zakładu chemicznego i dwóch kierowników dystrybucji. Nie wiadomo, czy przyczyną tej katastrofy był samozapłon gazu ulatniającego się w tanku benzynowym, lub nadmierne parcie na CF 3 - lub inną pochodną akrylanów, butanodiolu i heksylo metanusulfosfatu. Co najmniej estryfikowany wyciąg danej politetrasodanofosfatowej mógłby być pochodną substancji gazowej zawartej w tanku, ale tego nie powiem, bo szeroko pojęte dylematy chemiczne - są w gestii specjalistów z urzędu prefektury. Ofiarom - Redakcja - składa najszczersze kondolencje. ■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■ Zamierzam na koniec roku zorganizować specjalny plebiscyt dla najgorszej / najlepszej postaci mijającego roku. Oczywiście na terenie r/Polska, rzecz jasna. Więcej szczegółów podam wokół przełomu grudnia. Hĕlt sä varadkår!

Ja się popłakałam na zwiastunie To co będzie na filmie :O. Pieknie zaspiewane Mimi i piekny podklad. Weronika. W ksiazce był wątek o tym jak stella wziela białą roze z atrium w filmie nie bylo tej sceny przez co widzowie ktorzy nie czytali mogą nie zrozumiec kawałka kiedy will w urodziny odbiera wskazowki od stelli jak dostac sie na przyjecie. Can't wait for that movie. it looks awesome bhecuase I nearly cried. God is a miracle worker that loves us so much. Free online wierz c4 99 w ciebie remix. I'm crying over a trailer. Don't know what would happened when I watched the whole movie. 😭. Wkoncu znana premiera w Polsce aaaa Cole❤. Uwielbiam takie filmy ❤. Free online wierzę w ciebiet. This trailer was enough to make me cry now imagine the movie Im not okay.

Kocham tego aktora (pozdrawiam Riverdale. Mówiłam, że chciałabym napisać książkę o moich gosposiach. Nigdy jej nie napiszę, ale pani Honorata na pewno godna jest książki. Spotkałyśmy się na dwa dni przed moim pierwszym ślubem, w kościele. Ona - biednie ubrana, wiejska, stara kobieta ze śmiesznie zadartym nosem (perkatym, jak potem zawsze mówiła), ja - studentka III roku PWST, przerażona, że za dwa dni wyprowadzę się od rodziców i będę musiała rozpocząć samodzielne życie. Zapytałam, dlaczego płacze. Odpowiedziała, że była dwanaście lat u krewnych, wychowała im dzieci, teraz jest już niepotrzebna, a na wieś wrócić nie może, bo oddała gospodarstwo wychowankowi, który jej nie chce. Słowem - nie ma gdzie się podziać. Bez namysłu zaangażowałam ją jako gosposię i przyprowadziłam mamie do domu. Miała nocować u moich rodziców (pod Warszawą) i dojeżdżać codziennie rano do naszej małej, wynajętej kawalerki. Robić zakupy, gotować, sprzątać i na noc wracać znów do rodziców. Wszyscy patrzyli na mnie przerażeni. Wyglądała bardzo biednie, nikt nie rozumiał, co mówi, bo mówiła najczystszą, najpiękniejszą gwarą z Tarnowskiego, a ja, dziwnie spokojna, czułam, że jest to jedna z najsłuszniejszych decyzji w moim życiu. I tak się zaczęło moje dwunastoletnie życie z Honoratą. Dzięki niej bezpieczne, dzięki niej radosne, dzięki niej spokojne, dzięki niej, dzięki niej... Dziś wiem, że po moich najbliższych była dla mnie najważniejszym człowiekiem, a spotkanie jej należało niewątpliwie do najszczęśliwszych przypadków w moim życiu. Byłam zawsze ja, ona i moje dziecko. Mężowie, rodzina, przyjaciele, znajomi byli w jej oczach wrogami. Była ona i ja, ona mnie broniła, uważając, że wszyscy poza nią mnie krzywdzą i chcą wykorzystać. Mówiłam do niej zawsze: "pani Honorato"; a ona do mnie - "ty", podobnie jak do wszystkich naszych znajomych. O moich mężach mówiła "ón". Wchodziłam do domu i od razu otrzymywałam poufną informację szeptem:... ón śpi, ónego nima, ón ma gościa... "ón" - wróg, obcy, zagrożenie. W jej chłopskiej mentalności - pan, którego można i trzeba traktować z przymrużeniem oka, a na pewno nie dopuszczać do tajemnic domowych. Dopóki chodziła po moim domu w rozdeptanych kapciach, śpiewała od piątej rano godzinki na zmianę z wyklinaniem naszego kota, wiedziałam, że nic złego stać się nie może ani mnie, ani mojemu dziecku. Bo ona modli się, czuwa, rządzi. "Kochana Matko! Jedyna Matko! " - to do Matki Boskiej... "A pójdziesz ty w cholerę, gadzie zatracony" - to do kota... I znów: "Najświętsza Matko! Móóóódl się za nami! " - do Matki Boskiej... Towarzyszyła mi pani Honorata przez dwanaście lat, uczestnicząc w życiu, karierze, rozwodzie, wychowaniu mojej córki. Do tego wszystkiego trzeba dodać, że Honorata nie skończyła żadnej szkoły, czytała, sylabizując, nie bardzo znała się na zegarku, a jednocześnie była jedną z najinteligentniejszych osób, jakie znałam. Mój zawód i moja kariera Nie wiedziała dokładnie, co robię. Mówiła: pani nadaje... nadaje w radyju, w telewizyi, w teatrze, nadaje... Na czym to właściwie polega, nie wiedziała ani jej to nie interesowało. Uważała, że kobieta w mieście nie powinna pracować. Kiedy urodziłam dziecko, przeganiała reżyserów spod drzwi (nawet wybitnych, ale ona o tym nie wiedziała), mówiąc: nima jej, nie będzie nadawać, ma dzieciaka... A na wszelkie próby perswazji odpowiadała niezmiennie: weź se, chłopie, inną, co to, mało artystków, co to, ona jedna do nadawania, dajże jej spokój... Próbowałam to potem odkręcać. Tłumaczyłam jej, żeby przynajmniej ich nie odpędzała, tylko pozwoliła mi z nimi porozmawiać. Nawet nie chciała o tym słyszeć. Telefon To ja uczyłam ją z niego korzystać. Mówiła do wszystkich dzwoniących po imieniu, opowiadając ludziom całe moje życie przy okazji. Pół roku błagałam, żeby nie odkładała słuchawki na widełki, kiedy idzie mnie poprosić do telefonu, bo wtedy rozmówcę rozłącza. Krzyczałam w furii, że słuchawkę odkłada się obok aparatu. Wtedy mówiła: no przecie wiem, cego się wścikas... Po czym odwracała się z godnością, obrażała i za chwilę robiła to samo. Po pół roku nauki pewnego dnia zadzwonił telefon, kiedy byłam w wannie, jak zwykle opowiedziała temu komuś, co robię, jak długo i co ona o tym myśli, a w ogóle jak można się tak często kąpać, u nich na wsi Józek od Łapów umarł na dzień przed ślubem, bo się wykąpał i wsiadł na motor z mokrą głową, a ja codziennie z mokrą głową gdzieś lecę, po czym poszła poprosić mnie do telefonu. Kiedy mokra, ociekająca wodą zobaczyłam, że słuchawka leży na widełkach... dostałam szału! I wtedy ona podeszła spokojnie ze słowami: Cichajże, może ón tam jesce jest? A do słuchawki: Pon! Jesteś tom? I z triumfem, a zarazem pogardą mi ją podała. Po prostu tym razem ten ktoś się jakimś cudem nie rozłączył, czekał, zupełnie zresztą nie rozumiem dlaczego - i pół roku nauki poszło na marne. Ubieranie się Ona zawsze w czyściutkiej sukience "na co dzień" i chustce w wielkie róże na głowie - i w domu, i poza domem. W niedzielę w brokatowej sukience "kościelnej" i w "gazowce" w róże. Trzecia, czarna suknia, na śmierć, i chustka w srebrne róże - prezent ode mnie z Ameryki - leżała w walizeczce pod łóżkiem. Z okazji wszystkich uroczystości i rocznic chciała, żebym jej kupowała ciepłe "galoty" i wełniane pończochy, a raz w roku, na wiosnę, wiozłam ją na bazar Różyckiego po dwie pary butów - czarne sandały i brązowe półbuty. Kiedyś jeździłyśmy autobusem (nie miałam samochodu). Po wejściu do warszawskiego autobusu mówiła głośno "pochwalony", szukała miejsca, po czym, często zganiając jakiegoś młodego mężczyznę, sadzała mnie - zawstydzoną, młodą, dwudziestoparoletnią - siłą, a sama (staruszka) stawała przy mnie, głośno oznajmiając pasażerom: To moja pani. Jedziemy po zakupy na bazar. I uśmiechała się radośnie do wszystkich. Potem zaczepiała pierwszą kobietę przede mną albo za mną i pytała, czy jest zdrowa, czy ma dzieci, do jakiego kościoła chodzi i co u nich ksiądz mówił w niedzielę na kazaniu. Wysiadając, życzyła całemu autobusowi szczęść Boże, a do mnie krzyczała: A pocekajze, a nie pędź ze tak jak kuń wyścigowy! Na początku wstydziłam się tego wszystkiego, później nie zamieniłabym tych podróży na nic innego. Na bazarze zaczynał się niebywały teatr z targowaniem się, obrażaniem na sprzedawców, udawaniem, że nam nie zależy (bo i mnie kazała w tym uczestniczyć). Początkowo wściekła, chciałam płacić za wszystko i prawie ze łzami w oczach syczałam do niej, że to moje pieniądze i mogę sobie z nimi robić, co chcę. Później zrozumiałam, że to nie chodzi o pieniądze, że ona nie potrafi inaczej i że to jej sprawia przyjemność. A dumy z utargowanycłi dwudziestu złotych nie da się z niczym porównać. Ja ubierałam się tak, że ona żegnała się za każdym razem na mój widok i mówiła: Oj, babo, babo, a cóżeś ty na siebie znowu oblekła, a to już ni masz porządnych rzeczy?... Pewnego dnia przyszła ze spaceru z dzieckiem zadowolona i jakby z czymś wewnętrznie pogodzona. Zapytałam, o co chodzi... Odpowiedziała: A bo wszystkie w tych blokach (mieszkaliśmy wtedy na Stegnach) latają tak jak i ty ubrane, i po domu nago jak ty, a ja tak się za ciebie spowiadałam... Kamień spadł jej z serca. Zawstydzało ją moje przebieganie z łazienki czy poszukiwanie bielizny rano, nago, a mnie nigdy nie przyszło do głowy, że to może być dla niej problem. Kochana pani Honorata. Kiedyś mi powiedziała, że jej nikt nigdy nie widział gołej, nawet mąż, a ja, śmiejąc się, zażartowałam, że może nie było co pokazywać (wulgarna idiotka). Dziecko Moją córkę ubierała tak, że wstydziłam się ją odbierać z przedszkola. Potem machnęłam ręką na niekonwencjonalne zestawy wzorków czy kolorów, a nawet szokujący zestaw "spódniczka i spodenki" jednocześnie, żeby było ciepło... Bo po pierwsze, nie chciałam Honoracie robić przykrości, a po drugie, dziecko rzeczywiście nigdy nie chorowało, nigdy nie było nawet lekko przeziębione. Jakie więc znaczenie miały wymowne spojrzenia innych matek i kiwanie nade mną głowami? Dopóki Marysia nie zorientowała się, że coś jest nie tak, nie interweniowałam. Swoją drogą, chciałabym móc pokazać państwu choć raz moją córkę ubraną "ciepło i wygodnie" przez Honoratę, tego się nie da, niestety, opisać. Telewizja Dla niej okno, w dosłownym znaczeniu, na świat to była telewizja. Oglądała telewizję tylko ze mną, kiedy wracałam wieczorem, często dopiero po spektaklu. Nigdy nie kładła się spać przed moim powrotem. Zawsze czekała, żeby mi towarzyszyć, przynajmniej kilka minut, i gadała, gadała, gadała... Oglądanie telewizji wyglądało mniej więcej tak... Jest godzina jedenasta wieczór, powiedzmy - ostatnie wiadomości. Ona: Popatrz, tak późno, a dzieciaki ciągają po ulicy. Ja: Pani Honorato! To kręcili kilka dni temu w południe! Niech pani zobaczy, słońce, a teraz za oknem jest ciemno! Ona (obrażona): No przecież wim. Za chwilę... Ona: Dysc? Nima dysca! Ja: To w Krakowie i dziś w południe! Kurczę! Ona: No wim, wim... Podają informacje, że przypłynęły do Polski owoce cytrusowe. Ona: Jutro muszę lecieć, kupić dzieciakowi. Ja: Pani Honorato, dopiero rozładowują statki, nie wiadomo, czy owoce w ogóle dotrą do Warszawy, a na pewno nie jutro. Niepotrzebnie będzie pani stała z dzieckiem w kolejce. I niech pani nie krzyczy na ekspedientki, że schowały dla siebie. Ona (obrażona): Idę spać! I tak latami. Pewnego dnia, zmęczona, w samotności chciałam obejrzeć swoją rolę w Teatrze Telewizji. Honorata przyszła z okularami na czubku nosa, "Expressem" (którego nigdy nie zapominałam przywieźć) i herbatą dla mnie. Cały czas sylabizowała gazetę na głos, komentując każde odcyfrowane zdanie. W końcu nie wytrzymałam: Pani Honorato! Chcę siebie obejrzeć w telewizji, niech pani będzie cicho! Spojrzała na ekran i nagle mnie poznała. Zamarła. Pierwszy raz zmaterializowało się to, o czym mówiłam tyle razy. Byłam tam i siedziałam jednocześnie koło niej. Powoli spoglądała to na mnie, to na ekran. Słyszałam, jak sapie z wysiłku i jak pracuje jej mózg... I nagle... roześmiała się chytrze, jak ktoś, kto i tak jest górą, i poszła spać. Wolała nie rozumieć. A może to grzech? Rano była na mnie obrażona. Zwierzęta Gady - jak je nazywała. Gady w mieście są niepotrzebne, ale krzywdy im nie zrobię. Bóg stworzył kwiatki, drzewa, tyle piękności stworzył, gady też - niech będzie. A rezultat był taki, że odkąd pamiętam, była ona i kot. Kot zawsze przy niej, tłusty, zadowolony z życia, wsuwający pysk do wszystkich garów, jak mówiła, przeganiany ścierką, ale w jakiś dziwny sposób przez Honoratę lubiany. Kiedy Marysia skończyła cztery lata, uznałam, że dziecko lepiej się chowa z psem. Kupiłam młodego boksera, podrzuciłam go do domu i... zniknęłam "w odmętach sztuki". Minął rok, starałam się pomagać, wychodziłam czasem z psem na spacer, jeździłam w wolnym czasie z dzieckiem i psem na całe dni do lasu, ale tego wolnego czasu miałam bardzo mało. Pies tymczasem urósł, stał się silny i niebezpieczny. Honorata nie skarżyła się nigdy, a ja nie zastanawiałam się nad "drobiazgami". Pewnego dnia wróciłam do domu wcześniej, cieszyłam się, że odbiorę Marysię z przedszkola. Przed naszym kioskiem "Ruchu" zobaczyłam długą kolejkę, a moją panią Honoratę na miejscu sprzedawcy, uspokajającą ludzi, że ten pan zaraz wróci, jeszcze tylko minutkę, uśmiechniętą i strasznie "ważną". Po chwili ujrzałam kioskarza, który wracał ze spaceru z moim psem. Zamienili się z Honoratą miejscami, pan zaczął sprzedawać, popijając gorącą kawę, a Honorata, zaprzyjaźniona z całą kolejką, ruszyła z psem do domu. Okazało się, że prawie siedemdziesięcioletnia staruszka nie mająca siły na spacery z silnym i nie wychowanym psem, który niemal ją przewracał, i tak sobie poradziła. Umowa z kioskarzem: szklanka kawy za spacer z psem - była dla obojga korzystna. Ta historia pierwszy właściwie raz uświadomiła mi "wielkość" Honoraty, jej wspaniałomyślność i moją "małość", egoizm i wygodnictwo. Teraz jeszcze widzę ją, huśtającą się spokojnie na bujanym fotelu i wałkującą kota nogą na podłodze (ulubiona pieszczota), kiedy zostawiłam ich oboje samych, nie wiadomo na jak długo, tuż po ogłoszeniu stanu wojennego. Gdy w rok później, pewnego dnia wieczorem, weszłam z dzieckiem do domu po podróży samochodem na trasie Paryż-Warszawa, bez przerwy, zastałam taki sam obrazek - niezmącony spokój, Honorata w fotelu, wałkująca nogą kota, z różańcem w ręku. Zapytałam, dlaczego nie ogląda telewizji, dlaczego siedzi po ciemku. Odpowiedziała: A po co wypalać prąd, po ciemku lepiej się modlić, a modliłam się za was, dziecko... I jak gdyby nigdy nic, jakby nie było tego jej roku samotnego życia w stanie wojennym i naszej nieobecności, poszła nam zrobić herbatę... Wychowanie dziecka Honorata nie miała swoich dzieci. Pewnie wiele razy w życiu roniła je gdzieś podczas pracy w polu, ale nie wiedziała o tym. Opowiadała to tak: Cosik tam ze mnie casem w bruzdę wyleciało, krwi dużo i takam była potem słaba, ale, Bogu dzięki, poza tym, tom była zdrowa całe życie i mogłam kataić (pracować). Moje dziecko kochała jak własne, a ponadto Marysia była jej jedynym towarzystwem przez wszystkie te lata. To Honorata wychowała moje dziecko. Inaczej być nie mogło. Początkowo byłam tym przerażona, a potem zrozumiałam, że to moje i Marysi szczęście. Wszystkie zaś podręczniki na temat psychologii dziecka, książki mówiące o wychowaniu i metodach postępowania z dziećmi, w obliczu jej metod nie miały żadnego znaczenia. Radość z tego, że się żyje, szczęście, które dają najprostsze rzeczy, prawdziwe, autentyczne dziękowanie Bogu za każde przebudzenie, za każdy zakończony dzień, każdą radość i smutek, nawet nieszczęście, miłość do ludzi i świata - oto filozofia, dzięki której wszystko nabiera harmonii. Honorata na dobranoc, sylabizując, czytała Marysi kronikę sądową z "Expressu". Opowiadała, jak w jej wsi ludzie umierali, rodzili się, chorowali i pobierali. Historie kolejnych klęsk żywiołowych, pożarów, powodzi, wichur, kołysały Marysię do snu. Opowieści o wschodach i zachodach słońca, wiośnie na wsi, pracy, świętach, postach i odpustach. A wszystko to gwarą, opowiadane pięknie, z miłością i tęsknotą. Jajko sadzone albo zsiadłe mleko z kartoflami na kolację przez cały rok, wbrew zaleceniom pediatry, kluski, kluseczki, pierożki, omlety, nie wiem już co. Potem odchudzanie Marysi, przy akompaniamencie lamentów Honoraty nad biednym dzieckiem, co to je "stary Żyd" tak głodzi - jak mawiała nieodrodna córa polskiego ludu o lekarzu, który jednocześnie budził jej najwyższy respekt i podziw i tylko jemu pozwalała leczyć swój reumatyzm. Moje awantury o to, że Marysia ma wszystko robić sama, że ma sobie sama zdejmować buty, żeby staruszka się nie schylała - po czym setki razy widziany obrazek, poprzedzony śpiewnym: "Maryś, Maryś, a zezujze buciki, córuś... " i Honorata na kolanach, zdejmująca buty pięcioletniemu dziecku.... Tak, moje dzikie o to awantury i porozumienie, konszachty ich obu przeciwko mnie! A wszystko przesycone miłością, dobrocią i cierpliwością Honoraty. Nie ma takich książek na świecie, z których można by się tego nauczyć. Do dziś widzę Honoratę z "kościelnym" kalendarzem w ręku, uczącą Marysię, co kiedy zakwita, w dzień jakiego świętego, i Marysię uczącą Honoratę, jak się obsługuje pralkę, robot kuchenny czy inne urządzenie. Rozwód To Honorata o nim zadecydowała. Obserwowała, chodziła cicho, nie wtrącała się, aż pewnej nocy przyszła do mnie i powiedziała: Bierz dzieciaka, idziemy do tatusiów... I tak się stało. Nie wiem, czy bez niej miałabym dość siły, by podjąć tę decyzję. Nowy mąż Pewnego dnia wieczorem siadła przy mnie. Słuchajże, taki czarniawy tu do ciebie przylata, on by się nadał na chłopa. Okno umie zreperować, wczoraj go przysłałaś z papierem toaletowym, niósł przez całe osiedle i wcale się nie wstydził, on by się nadał. Ja: Pani Honorato, żonaty. Ona: Nieprawda. Z żoną nie mieszka, ja się ta wywiedziała. Nie wiem tylko, cy ślub kościelny mioł. Ja: Miał. Ona: To się nie nada! Rozmowa dotyczyła mojego późniejszego drugiego męża. Kościół Honorata budowała wszystkie kościoły. Zmieniła ze mną siedem mieszkań, siedem parafii, każdy kościół budowała. Później, kiedy już prawie nie chodziła, zawoziłam ją samochodem do kolejnego budowanego kościoła i zostawiałam prawie na cały dzień latem, odbierałam po ostatniej mszy, to było całe jej szczęście. Dziś Honorata jest w pensjonacie dla emerytowanych sióstr zakonnych i księży (co było zawsze jej marzeniem). Kiedy wysyłam Honoracie pieniądze, w miejscu na korespondencję zaznaczam na przekazie: to nie na kościół! To dla Pani! Ale i tak nie wierzę, że zatrzyma tę sumę dla siebie, więc dodaję paczkę z jej ulubionymi przysmakami. Moi znajomi Zawsze była u mnie bardzo samotna, dlatego każdy gość, listonosz, inkasent stanowił dla niej atrakcję i nie chciała go wypuścić z domu. Przez lata zaprzyjaźniła się z wieloma moimi znajomymi, a byli i tacy, którzy przyjeżdżali na rozmowę tylko do niej, podczas mojej nieobecności. Inni niebacznie wpadali w jej ręce i musieli zjeść pierożki, wypić herbatę i wysłuchać garści ponadczasowych, niewzruszonych prawd życiowych. Pewnego wieczoru wróciłam do domu jak zwykle zmęczona, zła, niechętna do rozmów, po jakimś niepowodzeniu. Ona: Był tu ten twój kolega, ten Józuś. Ale on dziwny chłop. Żony nie ma, dzieciów nie ma. A już starawy. Dziwny jakiś, gotować umie. Ja (zła): Pani Honorato, niech mi pani da spokój, to pedał. Ona: A co to pedał? Ja: O matko! No, taki chłop, co z chłopem śpi! I poszłam sobie. Przez kilka dni wracałam późno. Ona się nie odzywała, odpowiadała tylko na pytania. Nie zwróciłam na to uwagi. Przyszła niedziela. Budzę się. Dziewiąta rano, Honorata nie poszła do kościoła. O dziesiątej idę do niej do pokoju. Płacze. Jezus Maria, co się stało? Nie odzywa się. Co się stało? Dlaczego nie poszła pani do kościoła? Czy panią coś boli? Dlaczego pani płacze? Wreszcie wyznaje: Tyle lat zeżyłam i takich świństwów nie słyszałam, musiałaś mi to powiedzieć pod koniec życia? Jak ja się teraz wyspowiadam? Jak ja teraz stanę przed Panem Bogiem? Po coś mi to zrobiła? Umarłabym i bym nie wiedziała! Na sam koniec żeś mi to zrobiła! Tłumaczyłam, błagałam, przepraszałam. Nic nie pomagało. Od poniedziałku zaczęła post, co w jej wieku mogło być na dłuższą metę niebezpieczne. Bardzo ją to osłabiło. Kolejnej niedzieli skapitulowałam, poszłam do kościoła, do księdza, wszystko mu opowiedziałam (na szczęście, trafiłam na rozsądnego) i poprosiłam o pomoc. Przyszedł po południu, a po godzinie Honorata poszła z nim do kościoła na wieczorną mszę. Po powrocie zjadła kolację. Sztuka Zastałam ją kiedyś oglądającą solo na perkusji jakiejś sławy światowego jazzu. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Słuchaj no, po co on tak wali w ten bęben, popatrz, jak się chłopina umordował. To jakiś największy perkusista na świecie. On gra, pani Honorato. E... I płacą mu za to? Tak. Ej, głupioki, głupioki... Człowieku! (do perkusisty) A przestańze, aleś się umordował, całyś cerwony na gembie! Ale się upocił, widział to kto? (wybucha śmiechem) Głupi jakisik! A nie wal tak w ten bęben, bo umrzes! Zwariowali ludzie! Po kilku minutach jego zmagań, a jej śmiechu i niedowierzania: Ide spać. Głupioki! Przecie by za ten cas cało pszenice wymłócił, a on się tak morduje na marne. Oj, ludzie, ludzie (to do telewizora), rozumu ni macie. Idź, dziecko, spać (do mnie), nie oglądaj głupotów. Żyłyśmy razem dwanaście lat. Dwanaście lat mojej pracy, kariery, premier, histerii, załamań, rozstań, nieobecności, egzaltacji, sukcesów, niepowodzeń, kontraktów zagranicznych, przyjęć, nagród, wywiadów, filmów. Dwanaście lat jej nienaruszalnych zwyczajów, spokoju i zasad, niezależnie od tego wszystkiego. Teoretycznie, moje życie i jej nie mogło przebiegać harmonijnie, a jednak udało się. Dziś wiem, że dopóki Honorata żyje, nawet gdzieś tam daleko, mnie i mojej rodzinie nie stanie się nic złego, bo ona się za nas modli. Dopóki żyje, ja czuję się bezpieczna. PS. Nie mogłam jej zabierać do teatru, bo kiedy wchodziłam na scenę, głośno się z tego cieszyła i oświadczała całej sali, że "należę do niej". Pytała siedzących obok ludzi, czy im się podobam, a na próby uciszania reagowała oburzeniem.

Kto idzie na to że względu na aktora? teamcolesprouse.

 

I've never been so excited to watch a movie and it's Christian so. OMG I can not wait 🙌❤️✝️. Is no one gonna talk about how they are a couple irl 🤔. Ja to śpiewałam na scholach i śpiewaliśmy to na ławkach na święto Niepodległości. Ale gówno. Tam przygarniesz nas do siebie. C D e. Britt Robertson, seems she always playing the same roles sadly but to see her acting is always great she's amazing. "Watch WIERZĘ W CIEBIE Online Promptfile" Wierzę w Ciebie Solar Movies Wierzę w Ciebie Online Free Putlocker….

Zaśpiewałem tę piosenkę (po włosku, Symbolum '77) w dniu swojej pierwszej komunii świętej: zawsze będzie miała wyjątkowe miejsce w moim sercu. Bardzo się cieszę wiedzając, że to jest polska wersja! ❤.

 

 

 

 

 

0 comentarios